To, co widzicie na obrazku, to nie przykład sztuki nowoczesnej. Okazuje się, że malowanie maskujące z okresu I wojny światowej może być użyteczne również na współczesnym polu bitwy. Czy nasze wojska w Afganistanie mogłyby na tym skorzystać?
Ten rodzaj kamuflażu nazywany jest deformującym (ang. dazzle camouflage) – wydaje się składać z dziesiątek losowo ułożonych linii i przypadkowych kształtów o w dziwnych kolorach. Był on popularny w czasach I i II wojny światowej, kiedy malowano w ten sposób statki i okręty. Naukowcy z Uniwersytetu w Bristolu uważają, że sprawdziłby się również dzisiaj.
Kamuflaż deformujący miał na celu bardziej wprowadzić w zakłopotanie przeciwnika, niż ukryć pojazdy nim pokryte. W tamtym czasie do naprowadzania pocisków i torped używano przyrządów optycznych, więc polegano praktycznie w całości na ocenie człowieka. Statek pomalowany w tak dziwaczne kolory, widziany przez peryskop z dużej odległości, był ciężki do rozpoznania. Nie było wiadomo, co to za jednostka, gdzie znajdują się jej witalne części i właściwie w którą stronę płynie. Wraz z pojawieniem się radarów i samolotów w marynarce ta metoda maskowania straciła jednak na znaczeniu.
Dziś jednym z największych zagrożeń np. dla naszych wojsk stacjonujących w Afganistanie są wyrzutnie typu RPG i moździerze, które opierają się całkowicie na celowaniu optycznym. Badania wykazały, że znacznie trudniej ocenić szybkość jadącego pojazdu, jeśli jest on pokryty kamuflażem deformujący. Nawet metr pomyłki w ocenie odległości może decydować o życiu i śmierci żołnierzy – a to naprawdę spory sukces.
Okazuje się więc, że stare metody wojskowe mogą przeżyć swoją drugą młodość. Być może już niedługo na polach bitwy pojawią się czołgi i transportery w dziwacznych, pstrokatych kolorach. Chciałbym zobaczyć miny talibów, gdy ujrzą coś takiego na drodze…
(gadzetomania.pl)
(gadzetomania.pl)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz