Po 10 godzinach koszmaru australijska policja zdjęła z szyi australijskiej 18-latki Madeleine Pulver podejrzany ładunek, określany przez media jako "bomba-naszyjnik".
O godz. 15 miejscowego czasu (godz. 8 czasu polskiego) pochodząca z jednej z najbogatszych rodzin w Sydney 18-latka sama zadzwoniła na policję. Powiedziała, że do jej domu włamał się zamaskowany mężczyzna i przyczepił do jej szyi ładunek wybuchowy. Pozwolił jej wykonać telefon do władz.Na miejsce natychmiast wysłano specjalistyczne jednostki. Okazało się, że dziewczyna miała na szyi urządzenie określane przez media jako "bomba-naszyjnik". Specjaliści, w tym policyjni saperzy i eksperci w brytyjskiej armii próbowali zbadać przedmiot (prześwietlono go m.in. promieniami Roentgena). Ostatecznie, zadecydowali, że można bezpiecznie zdjąć go z szyi dziewczyny.
Policja wciąż nie jest pewna, czy urządzenie rzeczywiście było bombą, czy nie. Będzie to można ocenić dopiero po badaniach przeprowadzonych przez policyjnych specjalistów.
Przez cały czas operacji przerażona nastolatka musiała przebywać w "niewygodnej pozycji", by nie spowodować ewentualnej detonacji. Już po wszystkim została przewieziona do szpitala na badania.
Nie wiadomo, kim jest napastnik, ani jakie kierowały nim pobudki. Policja milczy na ten temat, ale według mediów w całej sprawie chodziło prawdopodobnie o wymuszenie okupu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz