poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Strona z recenzjami

Dzisiaj ruszyła moja strona z recenzjami, zapraszam:

jck.com.pl

Kpina zwana T-mobile

Od kilku dni dostępna była aktualizacja do Androida 4.0.3 dla posiadaczy brandowanych telefonów Galaxy S II sieci T-Mobile. Była, ponieważ została już zablokowana przez Samsunga.
Jak można wyczytać na społecznościowym serwisie T-Mobile, operator testował pechowe oprogramowanie od 16 kwietnia, a od 25 kwietnia stopniowo pojawiały się monity o dostępnej aktualizacji u klientów tego operatora. Równie szybko zaczęły pojawiać się skargi klientów, których telefony zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Okazało się, że na aktualizacji ucierpieli przede wszystkim klienci sieci, którzy zakupili telefon ze zmodyfikowanym przez T-Mobile oprogramowaniem. Po przeprowadzonej aktualizacji telefony zaczęły się zawieszać i nie pomagało przeprowadzenie resetu do ustawień fabrycznych. Jedynym (chwilowym) sposobem było wyciągnięcie baterii telefonu i włożenie jej ponownie.
T-Mobile z początku nie dowierzał relacjom swoich klientów, zapewniając ich, że podobne zachowanie telefonów podczas testów nie miało miejsca. Dzisiaj aktualizacja została wstrzymana, o czym poinformował sam T-Mobile we wspomnianym wcześniej serwisie internetowym: Witajcie. Z powodu wystąpienia problemów ze stabilnością działania oprogramowania w wersji 4.0, możliwość aktualizacji została czasowo zawieszona przez firmę Samsung. Pozdrawiamy!. Pozdrowienia od operatora wpłynęły pozytywnie na zawieszające się Galaxy S II. Z relacji użytkowników wynika, że według Samsunga winę za niestabilne działanie urządzenia ponosi T-Mobile i ich autorskie oprogramowanie. Użytkownicy pechowych modeli kierowani są do serwisów, które — jak piszą klienci — aktualizują telefony do „wolnorynkowego” Androida 4.0.3.
Kupując telefon u operatora warto sprawdzić, czy konkretny model posiada zainstalowane aplikacje od operatora. Czasami lepiej kupić wersję pozbawioną modyfikacji, aby cieszyć się mniej problematycznymi aktualizacjami. Zdarza się tak, że te z pozoru użyteczne programy mogą przynieść więcej szkód niż pożytku. O ile producenci smartfonów powoli akceptują oczekiwania swoich klientów jeśli chodzi o wydawanie nowych wersji oprogramowania dla ich urządzeń, o tyle operatorzy czasami nie są odpowiedni przygotowani do udźwignięcia procesu aktualizacji — jak widać tydzień testerom operatora nie wystarcza, aby zauważyli zawieszania się urządzeń. Innym i może mniej problematycznym rozwiązaniem byłaby rezygnacja operatorów z doinstalowywania wątpliwej jakości własnych aplikacji.

czwartek, 19 kwietnia 2012

Żarówka Phillipsa, która wystarczy na 20 lat

Fot. Phillps
Fot. Phillps
Genialny wynalazek spopularyzowany przez Thomasa Edisona czeka kolejna rewolucja, a przynajmniej tak wyobraża to sobie Phillips. Znana firma zaprezentowała ambitny projekt żarówki, która ma być bezkonkurencyjna. To, że będzie świecić dłużej, już wiemy, ale czy również taniej?
W 2007 roku kongres Stanów Zjednoczonych ogłosił konkurs na żarówkę, która miała zastąpić te obecnie używane na co dzień. Tradycyjne żarówki są po prostu mało wydajne, dlatego też na wynalazcę lepszego zamiennika czekała nagroda 10 milionów dolarów. Zwycięzcą okazał się Phillips, a jego dzieło możecie oglądać na zdjęciach.
Fot. Phillps
Model zaprezentowany przez znaną firmę daje światło porównywalne do 60-watowej żarówki, ale zużywa jedynie 10 watów. Jednocześnie żarówka jest bardzo wytrzymała, ponieważ potrafi świecić nieustannie przez 30 tys. godzin. Jeśli używać jej 4 godziny dziennie, wystarczyłaby spokojnie na 20 lat. Niestety trzeba za nią sporo zapłacić, bo aż 60 dolarów. Phillips zapowiada różne rabaty na jej zakup, dzięki którym cena w sklepie będzie mniejsza nawet o połowę.
Problem polega na tym, że obecnie używane świetlówki kompaktowe są niemal tak wydajne jak wspomniany „rewolucyjny wynalazek”, jednak ich cena jest znacznie niższa. Nowy produkt Phillipsa może się okazać jedynie ciekawostką, bo konsumenci i tak wybiorą tańszą alternatywę, nieważne, czy im się to bardziej opłaci w dłuższej perspektywie czasu.
Fot. Phillps

wtorek, 17 kwietnia 2012

Windows 8

Windows 8 To Come in Three Editions (You Want The Last One)

Microsoft just announced what its Windows 8 lineup will look like. You're going to have three options to choose from: Windows 8, Windows 8 Pro and Windows RT. But only two of those will be available as upgrades.
Windows 8 will be for most people. It runs on both 32 and 64 bit x86 machines—which is what the overwhelming majority of Windows users have on their desktops right now. Windows 8 Pro, also for x86 computers, is a step up. It includes features like encryption, virtualization and more. It's basically the Windows for businesses.
And then there's Windows RT, which is probably the most intriguing of the bunch. This is Windows for ARM. It won't be available as an upgrade, it's only going to come pre-installed on tablets and other machines with ARM chipsets. It's going to be bundled with Microsoft Office software—Word, Excel, PowerPoint, and OneNote—designed to run in desktop mode on touch screens. (In other words, these won't be chrome-free Metro apps, but will take advantage of gestures and should be tablet friendly.) And in addition to what it does have, it doesn't have Windows Media Player. You won't miss it.
Windows RT is, frankly, the most exciting of all. It's going to mean Windows on more devices than ever before and this is where Metro apps—and the entire Metro experience for that matter—should really and truly shine. [The Windows Blog]

czwartek, 12 kwietnia 2012

Intel: ponad 75 nowych ultrabooków jeszcze w tym roku

Intel (Fot. na lic. CC; Flickr.com/by huangjiahui)
Intel (Fot. na lic. CC; Flickr.com/by huangjiahui)Intel (Fot. na lic. CC; Flickr.com/by huangjiahui)
W najbliższych miesiącach czeka nas prawdziwy wysyp nowych ultrabooków z procesorami Ivy Bridge. Mowa zarówno o klasycznych, ultramobilnych subnotebookach, jak również o konstrukcjach hybrydowych.
Na trwającej właśnie w Beijing konferencji IDF 2012 Intel skupia się na zagadnieniach związanych ze spadkiem zapotrzebowania na energię oraz rozwojem układów graficznych. Oczywiście to wszystko w kontekście chipów do smartfonów, tabletów i, rzecz jasna, ultrabooków. W te ostatnie gigant z Santa Clara inwestuje setki milionów dolarów, jasno dając do zrozumienia, że przyszłość należy do tych lekkich, stylowych, wydajnych i długo działających z dala od gniazdka komputerów.
Podział ultrabooków ze względu na przekątną matrycy (fot. Intel)
Podział ultrabooków ze względu na przekątną matrycy (fot. Intel)
Jeszcze w tym roku mamy zobaczyć kilkadziesiąt nowych ultrabooków. Większość będą stanowić konstrukcje z ekranami 13-13,9″ i 14-14,9″, ale nie zabraknie też większych, z matrycami o przekątnych 15″+, i mniejszych z wyświetlaczami <13″. Wraz z premierąsystemu Windows 8 można spodziewać się wysypu konstrukcji hybrydowych, z panelami dotykowymi, takich jak zaprezentowany na tegorocznych targach CES Lenovo IdeaPad Yoga. Te jednak raczej nie będą zbyt tanie.
Konstrukcja hybrydowa typu slider (fot. Notebookitalia.it)
Konstrukcja hybrydowa typu slider (fot. Notebookitalia.it)
Za wspomnianą hybrydę chińskiego producenta trzeba będzie zapłacić co najmniej 1900 dolarów, a nie jak wcześniej zapowiadano 1200. Na szczęście ceny zwykłych ultrabooków będą niższe – najtańsze modele oparte na nowej platformie powinny kosztować około 700 dolarów. Jednocześnie należy spodziewać się wyższej wydajności i dłuższego czasu działania na jednym ładowaniu dzięki zastosowaniu procesorów Intel Core 3. generacji wykonanych w 22-nm procesie litograficznym z użyciem tranzystorów 3-D Tri-Gate.
W międzyczasie intensyfikacji ulegną działania promocyjne na rzecz „nowej” kategorii komputerów przenośnych. Po cichu liczę, że Intel w końcu zreflektuje się i u nas, w Polsce, również będą organizowane akcje pokroju Ultrabook Temptations. Nie zabraknie też kampanii informacyjnych, które mają uświadomić konsumentom, czym tak naprawdę ultrabooki różnią się od laptopów. To wszystko ma prowadzić do wzrostu zainteresowania nimi i sprzedaży na poziomie 178 milionów sztuk już w 2016 roku.

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Project Glass


1059778

Netscape by M$


NewsImage
Microsoft kupił od AOL duży pakiet patentów powiązanych z przeglądarką Netscape Navigator. Za wszystkie rozwiązania towarzyszące tej niegdyś najpopularniejszej przeglądarce świata Microsoft zapłacił aż 1 miliard dolarów.
Przeglądarka internetowa Netscape Navigator przez wiele lat była niekwestionowanym liderem Sieci. W latach 1995 - 1999 Netscape Navigator był najpopularniejszą przeglądarką na rynku, w szczytowym momencie korzystało z niej około 80% internautów. Przeglądarka została jednak wyparta przez Internet Explorera i uległa marginalizacji. Ostatnie stabilne wydanie ujrzało światło dzienne 20 lutego 2008 roku - był to Netscape Navigator 9.0.0.6. Od 1 marca 2008 roku przeglądarka nie jest już wpierana przez producenta.
Microsoft kupił od AOL spółkę zależną, która stała za rozwojem Netscape Navigator i towarzyszących mu aplikacji. Oznacza to, że gigant z Redmond wszedł w posiadanie wszystkich rozwiązań opracowanych przez Netscape. Jak informuje AllThingsD.com, pakiet obejmuje 800 patentów i został wyceniony na 1,056 miliarda dolarów. Microsoft uzyskał także licencje na szereg rozwiązań należących do AOL. Co ciekawe, transakcja niemal na pewno nie obejmuje praw do marki Netscape Navigator. Być może AOL zamierza wykorzystać markę Netscape przy promowaniu własnych produktów.
Transakcja zostanie sfinalizowana po spełnieniu wszystkich wymogów regulatorów rynku. Ma to nastąpić przed końcem tego roku.

Recenzja Dell XPS 13 Ultrabook

I jeszcze jedna recenzja dzisiaj:
Dell XPS 13 Ultrabook
http://jck.com.pl/reviews/dell/xps13/

sobota, 7 kwietnia 2012

Project Glass

Nie tak dawno rozwodziliśmy się nad niepotwierdzonymi planami Google co do elektronicznych pomocników noszonych bezpośrednio na nosie — czyli zaawansowanych technicznie okularów. Tymczasem firma wreszcie oficjalnie zaprezentowałaświatu nieukończony produkt. Rozwijany jest on pod prostą do zapamiętania nazwą: Project Glass.
Specjaliści Google przy projektowaniu rozwiązania wyszli z założenia, że technologia powinna być na wyciągnięcie ręki, kiedy jest potrzebna, a gdy nie — szybko znikać z oczu. Dosłownie. Szczegóły budowy urządzenia nie są na razie znane. Ujawniono je wstępnie, licząc na zainteresowanie konsumentów oraz ewentualnych partnerów biznesowych i dyskusję, co do jego przyszłości. A może ona wyglądać choćby tak:

I jedziemy dalej...

W sprawie SOPA (Stop Online Piracy Act) — kontrowersyjnego projektu ustawy antyamerykańskiej, który powstał w Stanach Zjednoczonych — cisza. Ale to cisza przed kolejną burzą, bo chmury już się zbierają za Oceanem…
Biały Dom zorientował się, że z protestującymi internautami nie wygra, i zdecydował się nie popierać SOPA. Jednak szef MPAA (Motion Picture Association of America), Christopher Dodd, twierdzi, że debata na temat SOPA nie jest jeszcze skończona. Jego zdaniem właściciele praw autorskich muszą w końcu dojść do porozumienia ze światem technologii. Dodd na wszelki wypadek nie odpowiedział jasno na pytanie, czy rozmowy w sprawie SOPA są obecnie prowadzone. Z jego wypowiedzi można jednak wysnuć wniosek, że tak, co oznacza, że debata z politykami jest prowadzona za zamkniętymi drzwiami i bez kamer. Naprawdę nie można inaczej?
Przy tej okazji przypomnę jeszcze o TPP (Trans Pacific Partnership) — międzynarodowej umowie podobnej do ACTA. Według analityków porozumienie to może być groźniejsze, niż ACTA, gdyż narzuca ono rozwiązania prawne tam, gdzie ACTA jeszcze pozostawia pewną dowolność. Niestety analiza TPP opierała się na propozycjach Stanów Zjednoczonych związanych z TPP, gdyż dokument i negocjacje są tajne. Wiadomo natomiast, że TPP narzuci państwom, które podpiszą porozumienie, prawne „zachęcanie” dostawców usług do współpracy z posiadaczami praw autorskich. I tak, w miejscu, gdzie ACTA zaledwie dopuszcza przekazanie danych osobowych domniemanego „pirata” wytwórni filmowej, TPP to działanie zwyczajnie narzuci. Informacje na temat tego aktu można znaleźć na InfoJustice, który przeprowadził analizę. Tymczasem Stany Zjednoczone znów starają się negocjować po cichu.
Regulacje w kwestii własności intelektualnej są potrzebne, ale nie tędy droga. W takiej debacie nie tylko politycy i wytwornie są stronami, wciąż zapomina się o zwykłych użytkownikach Internetu. Wciąż mam wrażenie, że ktoś (MMPA?) próbuje podzielić internautów (a nawet całe kraje!) na robiących legalne zakupy w sieci i bezwstydnych piratów. A Internet to nie supermarket, gdzie można coś kupić lub ukraść — to przede wszystkim medium komunikacyjne obejmujące cały świat i zacierające wiele granic. Poza tym, nie wyobrażam sobie, jak można przekonać obywateli do ustawy, jeśli przy każdej okazji odmawia się udzielania im informacji na jej temat. Takie działania zniechęcą ludzi nawet do sprawiedliwego i uczciwego aktu.